Zrobiłam test na ojcostwo w ciąży – historia Moniki
 

Zrobiłam test na ojcostwo w ciąży – historia Moniki

zrobiłam test na ojcostwo w ciąży

Nigdy nie zapomnę dnia 6 czerwca 2016 roku – to właśnie wtedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. I byłam przeszczęśliwa! Wszystko w końcu zaczęło się w moim życiu układać! Z tyłu głowy kołatała się tylko jedna, lekko niepokojąca, myśl: czy aby na pewno ojcem dziecka jest mój nowy partner? W końcu jeszcze niedawno byłam w innym związku…

Burzliwe rozstanie i wielka miłość

Mój związek z Jackiem był naprawdę burzliwy – ciągłe rozstania i powroty. Kiedy po jednej z ogromnych kłótni (rzucanie talerzami było na porządku dziennym) Jacek po raz kolejny postanowił się wyprowadzić, podjęłam decyzję: tym razem powrotu nie będzie. I twardo się tego trzymałam, chociaż dzwonił, błagał, przepraszał…

Koleżanka, żeby odciągnąć moje myśli od tej sytuacji, postanowiła umówić mnie ze swoim bratem. Jakoś spontanicznie pomyślałam, że dobrze mi to zrobi i już 2 tygodnie po rozstaniu w moim życiu pojawił się Michał. Szczerze? Wpadłam po uszy! Nie wiedziałam, że może być tak pięknie i spokojnie!

Chwila zapomnienia i… ciąża

Te wszystkie zawirowania sprawiły, że nawet nie zauważyłam spóźniającego się okresu! A spóźniał się… i to znacznie. Pierwszy test ciążowy – dwie kreski. Drugi i znowu to samo. Dla pewności zrobiłam jeszcze trzeci. Ogromne szczęście i niedowierzanie! Zawsze kochałam dzieci i chciałam mieć w domu wesołą gromadkę, ale Jacek odkładał tę decyzję w nieskończoność. Los postanowił sam zadecydować.

Byłoby cudownie, gdyby… nie ta niepewność, kto jest ojcem dziecka! Wszystko działo się tak szybko, burzliwe rozstanie, nowy związek – a jak widać, rollercoaster dopiero się rozpędzał.

Bogu dzięki za postępy w medycynie i… internet! To tam znalazłam informację, że test na ojcostwo można zrobić jeszcze przed narodzinami dziecka. I postanowiłam z tej opcji skorzystać.

Zobacz też: Zdradę pomógł mi wykryć… dziecięcy smoczek

Tak, zrobiłam test na ojcostwo w ciąży

Czy się bałam? Oczywiście! Chyba nikt nie oczekuje od ciężarnej w takiej sytuacji ogromnej odwagi, prawda? Trochę strachu, trochę stresu, nawet trochę wstydu… Ale wiedziałam, że to jedyny sposób, żeby tę ciążę przejść na spokojnie i żeby naprawdę dobrze przygotować się do narodzin dziecka.

Trochę bałam się też powiedzieć Michałowi, ale… zareagował naprawdę cudownie! Powiedział, że już kocha to dziecko i że doskonale zdaje sobie sprawę, że byłam wcześniej w związku. I że zrobimy test i wszystko będzie jasne. Zdecydowaliśmy się na badanie z płynu owodniowego, które można zrobić po 15 tygodniu ciąży i dzięki któremu można też zbadać dziecko w kierunku różnych chorób (np. zespołu Downa).

Najpierw wszystko załatwialiśmy przez telefon – pani z laboratorium umówiła nas do jednego z większych miast na pobranie i wszystko wytłumaczyła. Dzień przed nie mogłam spać, stresowałam się trochę, w końcu to miało być jedno z ważniejszych badań w moim życiu (o ile nie najważniejsze). Nie chciałam też, żeby lekarz jakoś mnie oceniał, no wiecie.

To może Cię zainteresować: Test DNA na ojcostwo – możliwy jeszcze w ciąży

Dzień pobrania próbek – jak to wyglądało?

Kiedy przyjechaliśmy do lekarza, wszystko już było gotowe. Nikt nie krzyczał na całą przychodnię „przyszli państwo od testu na ojcostwo!” (haha! naprawdę miałam takie myśli, że ktoś może to zrobić), tylko zaproszono mnie do gabinetu z miłym uśmiechem. Trochę się naczytałam o amniopunkcji (w tym przypadku wolałabym, żeby internet nie istniał J). Ale naprawdę – nie ma się czego obawiać.

Lekarz wszystko robił tak pewnie, że momentalnie się uspokoiłam. Nawet trochę żartował. No i dokładnie tłumaczył, co robi w danej chwili, wszystko widać było też na monitorze z USG. Czy bolało? Poczułam lekkie ukłucie, ale igła była cieniutka. Później na brzuchu nic nie było widać (tylko taką małą kropkę jak po pobraniu krwi, ale trzeba by chyba stać z lupą, żeby to zauważyć).

Ode mnie i Michała pobrano jeszcze wymazy z policzka (to już w ogóle trwało kilka sekund, można też przekazać np. szczoteczkę do zębów czy coś, ale dla nas wymazy były wygodne). Potem wypełniliśmy dokumenty i to wszystko.

Kto jest ojcem? Już wiem!

Przyspieszyliśmy wynik do 48 godzin (Michał stwierdził, że mój spokój jest bezcenny). Najpierw dostałam wynik telefonicznie i na maila, a potem pocztą. Kiedy zadzwoniła pani z laboratorium, moje serce na chwilę zamarło, ale chyba jesteście w stanie sobie to wyobrazić.

„Ojcostwo zostało potwierdzone, badany Michał X. jest ojcem…” Poprosiłam o powtórzenie, przecież mogłam się przesłyszeć! Ale na szczęście to prawda – Michał jest ojcem mojego dziecka. Naszego dziecka.

Cieszę się, że zdecydowałam się zrobienie testu, bo dzięki temu reszta ciąży minęła już naprawdę cudownie. Mogłam skupić się tylko na przygotowaniach, zakupach, no i może kilku dolegliwościach – pod koniec prawie zamieszkałam w toalecie 🙂 I kto by pomyślał, że jeszcze niedawno miotałam się w związku bez przyszłości, a teraz mam wspaniałą rodzinę?

* imiona zmienione

5/5 - (11 głosów / głosy)

Brak komentarzy, bądź pierwszy!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Porozmawiaj o teście DNAPorozmawiaj o teście DNA